Drugi wpis na blogu; pozytywny, kolorowy i bardzo wiosenny.
Bardzo, ale to baaardzo uwielbiam brzozy o każdej porze roku.
Czy to jesień, czy zima, lato czy wiosna, brzozy są zawsze piękne! Od zawsze
kochałam te drzewa (może to dziwne, ale na serio kocham te drzewa :P zwłaszcza
na zdjęciach), są po prostu śliczne i idealne ;) Więc logiczna sprawa, że
staram się ich mieć na zdjęciach, jak najwięcej jeśli to możliwe. Wiosną prezentują
się szczególnie pięknie, bo mają drobne listki, które wyglądają jak pędzelkiem
namalowane, do tego mają śliczną jasną zieleń <3
W ramach tego, że potrzebne mi były zdjęcia, na których
jestem ja i psiaki (mam nadzieję, że niebawem dowiecie się do czego były mi
potrzebne tego typu zdjęcia J
) wybrałam się na spacer z pinczerem i Tosiakiem, którą aktualnie bardzo często
zabieram na spacery, bo właścicielki obecnie nie ma więc ja zajmuję się w
pewien sposób fitnessem tłustego Tosiaka :P
Głównym celem spaceru, oczywiście oprócz uchwycenia piękna
brzózek, hasających psów i mojej
tragicznej osobowości na zdjęciach, było jednak miłe spędzenie czasu, po
meczącym dniu. Spacer okazał się być duuużo więcej, niż „zwykłym spacerem”.
Skończyło się moim krwawiącym kolanem (poświęcenie dla sztuki), moimi
podrapanymi udami, moimi brudnymi udami i kompletnie zabłoconymi psami. Psy
szalały po mokradłach, po bagnach i błotach. Robiłam na serio wielkie oczyska
jak pinczer bez większego zastanowienia się wchodził ot tak do kałuży, do
jeziora, czy pchał się w największe bagna, ryzykujący tym samym stać się ich
ofiarą i w nich po prostu utknąć :P Zwierzęta wróciły kompletnie padnięte do
domów.
Sesja i spacer zaliczam do udanych, nawet zdjęcia wyszły
całkiem całkiem, co jest dziwne, bo niestety w ostatnim czasie mam małe
wypalenie fotograficzne i prawie każde moje zdjęcie, według mnie jest
beznadziejne. Nie chciałam przez dłuższy czas ruszać aparatu, ale co tu zrobić,
jak zdjęcia musiałam wykonać. Przemogłam się, wyluzowałam i nawet wena na
zdjęcia wróciła, oooo! Taki to pozytywny dzień był ;)
A teraz zaprezentuję, co udało się wyciągnąć z ostatniej
sesji. Jest również kilka ujęć wykonanych podczas spaceru parę tygodni temu, po
którym również nie wyszłam bez urazu, bo na drugi dzień miałam tragiczna
alergię ;3 Najprawdopodobniej psice złapały na sierści jakieś pyłki, podczas
hasania w krzakach.
Mam nadzieję, że zdjęcia się podobają! :D