poniedziałek, 30 listopada 2015

Obróżki WhiteFox

Witam serdecznie! Tak pamiętam ostatni wpis i wiem, że miał on być poświęcony fotografii (w końcu o tym jest blog), jednak za wiele fotograficznego ostatnio się nie działo, a recenzje pisać trzeba ;) Więc nie marnując miejsca i nie pisząc tu za wiele tłumaczeń, przechodzę do sedna tego posta. 

Kilka tygodni temu razem z Floey otrzymałyśmy obroże firmy WhiteFox na przeprowadzenie testów, jak to te cudeńka sprawują się na psie. Testerka Floey spisała się genialnie, bo obroże z nią cierpiały. Przeżyły liczne zabawy z psimi kumplami, zabawy w błotach, w licznych kopcach kretów, w krzakach i wysokich trawach, a nawet przypadkową kąpiel w jeziorze. Miałyśmy również szczęście z pogodą... bo prawie przez cały okres testowania obroży padał deszcz, było mokro, sucho, ciepło, zimno. Idealne warunki, aby testować przydatność obroży :D 

Obroże zachwyciły mnie od razu! Pierwsze wymacanie, pierwsze sprawdzenie czy wszystko jest na miejscu, jakie jest wykonanie... bomba! Piękne, podszycie cudownie miękkie, kolorystyka zachwyca, wykonanie bardzo staranne i solidne! Zachwyt trwa po dziś dzień, bo chociaż obroże przeżyły nie jedno, to nadal są w dobrej kondycji. Zdecydowanie najbardziej jednak urzekł mnie półzacisk, który jest solidnie wykonany. Twardy, duże okucia, nic nigdzie się nie zawiesza, nic nigdzie się nie blokuje. Kupując kiedyś obroże innej firmy, zdarzyło się, że biorąc półzacisk Piccolina z niego na środku drogi wyciągnęła głowę, ponieważ na środku zacisku, było obszycie taśmą ozdobną, co powodowało blokowanie się okucia... Pinczer oczywiście też obroży już więcej na szyjce nie nosił. Ale wracając do obroży WhiteFox. Otrzymane egzemplarze były prane wiele razy. Floey zadbała o hardcorową część testu i pewnego dnia stwierdziła, że czarnoziem to idealne miejsce na harce. Obroża oczywiście razem z  psem była kompletnie czarna... bałam się, że już taka pozostanie, jednak nie! Jedno ręczne pranie i obroża jak nowa! Podszycie nawet po kilku praniach nadal jest miękkie, nie tak puszyste jak świeżo wyjęte z opakowania, jednak nadal miękkie! 

Testując obroże przychodzi mi tylko jeden minus jaki mogła bym tu wymienić na ich temat. Mianowicie lekkie przebarwienia na półzacisku. Obydwa były ładnie szare, obecnie jedno jest bardziej brązowe :P 

Podsumowując jednak cały okres intensywnych testów... ja obrożami jestem zachwycona! Strasznie mi się one podobają, bardzo cenię w nich genialne wykonanie, które jest bardzo staranne. Trzymając je po raz pierwszy raz w rękach można wyczuć miłość i pasję z jaką zostały uszyte :D Sama firma WhiteFox oferuje bardzo duży asortyment materiałów, tasiemek ozdobnych i innych bajerów, do tego możemy sobie sami stworzyć kompozycje obroży.

Ja razem z Floczem możemy produkty WhiteFox tylko zachwalać i polecać! Są to na prawdę solidne obroże. Cieszę się, że akurat na nas padło testowanie tych cudaków :D 
Zapraszam więc serdecznie do odwiedzenia strony internetowej WhiteFox 
 http://www.whitefoxpets.pl/
jak i ich fanpaga na facebook'u
https://www.facebook.com/WhiteFoxPets

Rzućcie okiem na ofertę, a na pewno znajdziecie coś dla siebie i swojego pupila :D

Na koniec jeszcze kilka zdjęć Floey w testowanych obrożach.





Pozdrawiam serdecznie i do następnej notki :D 




niedziela, 6 września 2015

Nowy członek rodziny - Floey


Po długiej przerwie niezaglądania na bloga, wielka reaktywacja :P
Dzisiejsza notka będzie poświęcona małej Floey, która zawitała w moim domu kilka tygodni temu. Obiecywałam  ją przedstawić dokładniej na blogu, więc to robię J
Oczywiście nie jestem jeszcze w stanie stwierdzić i napisać jaka jest konkretnie, bo ma dopiero 3 miesiące. Dokładniejszy opis będzie dopiero po roku wspólnego życia pod jednym dachem :D

Floey pochodzi z hodowli Mystique Regni i jest absolutnym spełnieniem moich marzeń. Jest psem, na którego czekałam bardzo długo, nie tylko ze względu na to, że długo nie miałam warunków na posiadanie szczeniaka, ale również ze względu na to, że Gia podczas pierwszego krycia nie zaszła w ciążę :P Taki psikus z jej strony :P
Drugie krycie było już przypieczętowane sukcesem i parę tygodni po nim, ciąża Gii została potwierdzona. Ja tym samym oczywiście znalazłam się w siódmym niebie :P
Miała być suczka, miała być szalona, otwarta na ludzi, chętna do pracy, zabawna i po prostu wesoła. I taka na chwilę obecną jest :D Więc jest… idealna? No nie całkiem, bo to szczeniak :P O 3 miesięcznym szczeniaku za wiele jeszcze powiedzieć nie można J
Floey jest psiakiem kochającym życie. Strasznie radosna, uśmiechnięta, szczekająca, skacząca jak królik, śmigająca strasznie szybko, szarpiąca się jak hiena, mała modelka, niezdara, brudząca się tragicznie… jest po prostu wariatką każdą swoją komórką ciała.
Jest małym czołgiem, który zanim pomyśli... działa :P
Czym nie jest Floey? Nie jest jednym z youtubowych super ułożonych szczeniaków, które w wieku 8tygodni robią salta w powietrzu xD Jest papisiem w 100% i tak też traktowana. Klikamy podstawowe rzeczy i czasem mniejsze lub większe pierdoły i na chwile obecną nam to wystarczy :D Mamy wiele czasu, aby wszystkiego powoli się uczyć. Poznajemy świat, otoczenie i to co wolno robić, a czego nie.
Na razie tyle na temat małej Flo ;) Więcej postaram się napisać z czasem J

PS: Wiem, że na pewno wiele ludzi stwierdzi, ze skoro pojawiło się nowe zwierzę w domu odstawię na bok Piccolinę. Zdecydowanie nie. Piccolina jest częścią mnie i nigdy nie zostanie ode pchana na drugi plan. Obecnie owszem, ma postawione pewne granice, ma mniej mojej uwagi niż miała przed szczylem, jednak jest to raczej normalne. Floey jest jeszcze dzieckiem i chcąc nie chcąc muszę jej poświęcać więcej czasu niż Piccolinie, aby wyrósł z niej normalny pies, którego bez wstydu będę mogła przedstawiać ludziom :P Kiedy Flocz podrośnie, stosunki w poświęcaniu psom czasu się wyrównają, jednak obecnie pinczer musi się pogodzić z tym, że uwagę dzielę na dwa psy.
Na pewno Piccolina w najbliższym czasie będzie rzadziej spotykana na zdjęciach. Dlaczego? Bo podczas mojej nieobecności, pinczer stwierdził, że przydało by się przytyć xD I tak też zrobiła… stając się mało atrakcyjnym obiektem do fotografowania :P Zdobyła też nową ksywkę „Pinczer Parówa” :P Oczywiście została rzucona na dietkę i skonsultowałam jej kręgosłupowy przypadek z innym weterynarzem, który stwierdził, że pies może biegać. Wspomniał nawet o tym, że powinien ponieważ mocne mięśnie będą działały tylko pozytywnie na podtrzymywanie kręgosłupa. Więc pinczer chcą czy nie, powraca ze mną do biegania <3 Więc mam nadzieję, że zrzuci nadmierny tłuszczyk i będzie znów cudnym obiektem do zdjęć :D
Tyle dziś z mojej strony. Notka mało fotograficzna, jednak mam nadzieję, że miło ją przyjmiecie :D
Więc do następnej notki, wtedy już fotograficznej J

Jeśli ktoś ma pytania odnośnie moich psów, sprzętu foto, techniki foto lub szuka rady w kwestii fotografii zachęcam do zadawania pytań J Nie gryzę i chętnie odpowiadam na pytanka ;)
Więc proszę się kierować na maila” martynaozogphoto@gmail.com

Pozdrawiam! 







poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wena + stacja kolejowa + morze białych kwiatów = mega śliczne zdjęcia!

Witam serdecznie i z góry mówię... ten post miał się znaleźć w maju :P Miał, ale niestety nie było za bardzo czasu na pisanie postów, dlatego pierwszy dzień nowego miesiąca jest dniem kolejnego wpisu! :)

Wpis poświęcony sesji majowej, a mianowicie... sesji z Weną :D Mogę sobie wyobrazić, że pewnie dużo fanów Weny czekało na dokładne "sprawozdanie" tej sesji :) Mam więc nadzieję, że opis jaki poczyniłam was usatysfakcjonuje.

Z Ala już od dawna umawiałyśmy się na zdjęcia, jednak zawsze coś było przeszkodą. Jak nie pogoda to fakt, że często mijałyśmy się i nie miałyśmy możliwości spotkać; gdy Ala była w pobliżu, mnie nie było na miejscu i odwrotnie. Teraz jednak było inaczej. Powiedziałam stanowcze „musi się udać!” i nie było wyjścia :P Do tego odkryłam w swoim zacofanym mieście, cudowne miejsce na zdjęcia. Mój stary dobry dworzec PKP, na początku maja okrył się przepięknymi białymi kwiatkami w niezliczonych ilościach <3 I teraz fakt o mnie; jestem absolutną niezdarą i nie mam kompletnie pojęcia jakim cudem udało mi się przez całe moje dotychczasowe życie w tej dziurze ominąć fakt, że na dworcu w centrum wioski dosłownie caaaaaałe tory obsypane są białymi kwiatami… Żyje tu tak długo, a te kwiaty zauważyłam dopiero w tym roku?! Coś tu jest nie halooo??? Od tego momentu zaliczam to miejsce do corocznego „must have” na zdjęcia. 

Odejdę trochę od tematu. Ogólnie w tym roku zauważyłam bardzo dużo prześlicznych miejsc, które nadają się na sesję. Dlaczego ja ich nie dostrzegałam wcześniej? Zaczynając od ścieżki rowerowej wiosną, kiedy liście są soczyście zielone, ta sama ścieżka jesienią, kiedy liście są kolorowe i cudowne miejsce pokryte paprotkami, które jesienią fantastycznie „zgniją” na brązowo, baaaajka <3 Biały pomost na tzw. „wyspie” (czyli bardzo popularna plaża w moich okolicach), cuuudowny bez niedaleko domu, dworzec kolejowy i białe kwiatki, przepiekne biaaałe(!) brzozy z zielona trawą wokół, magiczne bagna i bajorka w środku lasuuu… same ochy i achy! Jestem pod wrażeniem tego, czego wcześniej jakimś cudem nie byłam w stanie zauważyć. 
Mogła bym tak pisać i produkować się w nieskończoność, a tu przecież wpis na temat sesji trzeba skończyć :P
A więc, pogoda w ten dzień dopisała… jestem skłonna napisać, że nawet „za bardzo” dopisała. Było tak gorąco, że Wena po pewnym czasie straciła zapał do modelingu i ciężko było jej się skupić i wykonywać zadania. Ale nie tylko ona była zmęczona pogodą. Również Ala i ja po zdjęciach byłyśmy padnięte. Zdecydowanie bardziej bym się cieszyła, gdyby pogoda była chociaż trochę inna, taka jakoś bardziej… pochmurna :P
Przyjazd Ali jednak nie ograniczył się tylko do zdjęć, ale również do zapoznania jednej z najwspanialszych istot jaką ta planeta ma zaszczyt nosić (haha, nooo co przecież mogę tak sądzić o swoim wypłoszu? :P ), a mianowicie… pinczera. Tak, Ala poznała Piccolinę… niestety z tej nie za dobrej strony :P Piccolina nie będąc na spacerze kilka dni (ze względu na złe zachowanie, musiałam ograniczyć jej spacery, bo dziewczyna zaczęła sobie na za dużo rzeczy pozwalać), trochę dostała bzika i cieszyła się, że wreszcie coś się dzieje i może opuścić podwórze. Oczywiście pogoda również Piccolinie nie za bardzo odpowiadała i pinczer bardzo szybko się zmęczył. Jednak jej zmęczenie miało duuuży plus: Piccolina zaakceptowała Wenę! (big like!) Co niestety u tak „samczej” suczki, jaką jest Piccolina nie zdarza się często.
Ala bardzo chciała zdjęcia Weny w akcji, czyli to co Wena lubi najbardziej... Frisbee :D Ja od pewnego czasu bardzo lubię robić zdjęcia w mieście, lub mieć na zdjęciach pewne elementy budynków, mostów czy innych budowli. Przez to, że pogoda była taka jaka była, nie garnęłyśmy się do tego, aby robić dalekie podróże, więc trochę pola przed dużymi osiedlowymi blokami musiało wystarczyć. Robiąc zdjęcia nie przeszkadzały mi budowle, bo jak wcześniej wspomniałam, ostatnio miasto u mnie na plus ;) Ale te wielkie betonowe kartony były wszystkim innym, ale nie "ślicznym obiektem" do zdjęć... Kompletna klapa z mojej strony :P Ale co poradzić, wyszło jak wyszło, jest kilka zdjęć, które można uratować, więc nic straconego ;)
Oczywiście sesja skończyła się kolejna porcją miliorda zdjęć, które czekają w kolejce na swoją obróbkę. Więc na tym kończę wpis i zabieram się za zdjęcia, a was zachęcam do dalszego odwiedzania bloga, komentowania i śledzenia mnie na Facebook, flickr czy behance ;) 
PS: Polecam behance, bo flickr ostatnio wprowadzając zmiany, zjechał z jakością zdjęć do śmieci. 
Pozdrawiam i miłego dnia życzę. 








poniedziałek, 18 maja 2015

Majówka 2015


Ufff… znalezione kilka wolnych chwil, więc biorę się za tworzenie notek o ostatnich sesjach :)
 Mam trochę zaległości, a sesji trochę było, więc o każdej kilka słów musi być. A więc, nie tracąc czasu przechodzę od razu do sedna. Pierwsza sesja – majówka. Szczecin Zdroje i seminarium z Jiří Ščučka. Przybywając na wyznaczone miejsce byłam pełna optymizmu, że zdjęcia wyjdą takie jakie je sobie zaplanowałam. W końcu zdjęcia IPO chciałam wykonać już dawno i dawno o nich marzyłam. Pogoda w ten dzień dopisywała, bo było ciepło, były chmurki. Ogólnie wszystko cacy. Nawet słońce świeciło w odpowiednim kierunku do położenia placu, na którym miały odbywać się treningi… Tak myślałam ja. Sytuacja się zmieniła, gdy poznałam Małgosię.
Gosia pokazała miejsce, na którym odbywały się treningi i cały optymizm i plany prysły jak bańka mydlana. Pole z trawą było bardzo długie i ciasne, do tego przy płocie były krzaki, dość wysokie które dawały cień, akurat na połowę pola, czyli jedna strona pola była w słońcu druga w cieniu, do tego niektóre psy były czarne i skakały między jedną, a druga strefą :P warunki były naprawdę trudne. Do tego jeszcze to, że nie mogłam znaleźć sobie miejsca na odpowiednie ustawienie się, aby zrobić dobre zdjęcie. Ukrywałam się w krzakach, co po głębszym zastanowieniu się nie było aż tak mądre z mojej strony :P Wiele psów, chyba myślało, że to ja jestem pozorantem :P Nie chciałam też przeszkadzać w seminarium i biegałam z kąta w kąt. Trochę czasu minęło, jakoś przystosowałam się do sytuacji i udało się uzyskać ciekawe ujęcia J Jednak ubolewam nad tym, że dużo czasu na zdjęcia nie miałam, bo musiałam gonić na pociąg, więc oprócz wymienionych już komplikacji pojawiła się kolejna przeszkoda, jakim był czas. Wypad chociaż ciężki, owocował w sumie całkiem sympatycznymi zdjęciami :)  I oczywiście mogłam poznać wiele miłych osób i wreszcie zobaczyć sport, który mnie już od pewnego czasu interesuje :)
Więc, w sumie jak każdy wypad, chociaż paru trudności, zdecydowanie zaliczam do udanych :)

A teraz kilka zdjęć. Sami oceńcie, czy sesja była udana :)


Miłego dnia i do kolejnej notki ;)









poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Wiosenny spacer

Drugi wpis na blogu; pozytywny, kolorowy i bardzo wiosenny.

Bardzo, ale to baaardzo uwielbiam brzozy o każdej porze roku. Czy to jesień, czy zima, lato czy wiosna, brzozy są zawsze piękne! Od zawsze kochałam te drzewa (może to dziwne, ale na serio kocham te drzewa :P zwłaszcza na zdjęciach), są po prostu śliczne i idealne ;) Więc logiczna sprawa, że staram się ich mieć na zdjęciach, jak najwięcej jeśli to możliwe. Wiosną prezentują się szczególnie pięknie, bo mają drobne listki, które wyglądają jak pędzelkiem namalowane, do tego mają śliczną jasną zieleń <3   
W ramach tego, że potrzebne mi były zdjęcia, na których jestem ja i psiaki (mam nadzieję, że niebawem dowiecie się do czego były mi potrzebne tego typu zdjęcia J ) wybrałam się na spacer z pinczerem i Tosiakiem, którą aktualnie bardzo często zabieram na spacery, bo właścicielki obecnie nie ma więc ja zajmuję się w pewien sposób fitnessem tłustego Tosiaka :P
Głównym celem spaceru, oczywiście oprócz uchwycenia piękna brzózek,  hasających psów i mojej tragicznej osobowości na zdjęciach, było jednak miłe spędzenie czasu, po meczącym dniu. Spacer okazał się być duuużo więcej, niż „zwykłym spacerem”. Skończyło się moim krwawiącym kolanem (poświęcenie dla sztuki), moimi podrapanymi udami, moimi brudnymi udami i kompletnie zabłoconymi psami. Psy szalały po mokradłach, po bagnach i błotach. Robiłam na serio wielkie oczyska jak pinczer bez większego zastanowienia się wchodził ot tak do kałuży, do jeziora, czy pchał się w największe bagna, ryzykujący tym samym stać się ich ofiarą i w nich po prostu utknąć :P Zwierzęta wróciły kompletnie padnięte do domów.
Sesja i spacer zaliczam do udanych, nawet zdjęcia wyszły całkiem całkiem, co jest dziwne, bo niestety w ostatnim czasie mam małe wypalenie fotograficzne i prawie każde moje zdjęcie, według mnie jest beznadziejne. Nie chciałam przez dłuższy czas ruszać aparatu, ale co tu zrobić, jak zdjęcia musiałam wykonać. Przemogłam się, wyluzowałam i nawet wena na zdjęcia wróciła, oooo! Taki to pozytywny dzień był ;)
A teraz zaprezentuję, co udało się wyciągnąć z ostatniej sesji. Jest również kilka ujęć wykonanych podczas spaceru parę tygodni temu, po którym również nie wyszłam bez urazu, bo na drugi dzień miałam tragiczna alergię ;3 Najprawdopodobniej psice złapały na sierści jakieś pyłki, podczas hasania w krzakach.
Mam nadzieję, że zdjęcia się podobają! :D

Więc pozdrowiona dla wszystkich odwiedzających i do następnego wpisu! :D









środa, 22 kwietnia 2015

Witam serdecznie! :)


A więc... zaczynamy! Pierwszy wpis na nowym, świeżutkim blogu. Szczerze mówiąc, to nie bardzo wiem co w "pierwszym poście" umieścić, ponieważ kompletnie nie nadaję się do pisania bloga. Za sobą mam wiele nieudanych prób prowadzenia blogów, jak nie na temat fotografii to na temat mojego szalonego psa. I niestety każdy blog, po publikacji kilku (lub żądnego) postów umierał śmiercią tragiczną, ponieważ ja o nim zapominałam i traciłam chęć na jego dalsze prowadzenie :P Tym razem jednak musi być inaczej! Musi! 
Zdecydowałam się na założenie tego typu bloga, aby dać wam możliwość bliższego poznania mnie, mojej pasji, tego co robię, czym się zajmuję i jak wyglądają poszczególne sesje w moim wykonaniu. Do tej pory w internecie siedziałam raczej "cicho", bez dużego gadania na swój temat. Po prostu wolałam być, w pewien sposób anonimowa w internecie, jednak teraz postanowiłam przedstawić wam cząstkę siebie ;) 
Mam nadzieję, że blog wam się spodoba, że będziecie go odwiedzać i dawać dużego kopa do tego abym go prowadziła i nie dopuściła do jego śmierci, tak jak stało się z jego poprzednikami ;) 

Czego możecie się spodziewać po tym blogu? Haha, no na pewno nie regularnych wpisów :P Cóż, tak to bywa i na pewno nie będę miała zapału do tego aby prowadzić go regularnie, ponieważ ja do blogowania zdecydowanie się nie nadaję, jednak będę starała się publikować tu regularnie wpisy, po każdej wykonanej sesji.
Będziecie mogli tu znaleźć szczegółowe opisy sesji wykonanych przeze mnie. To też był główny powód powstania tego bloga. Na każdej sesji często dużo się dzieje i własnie tym chcę się dzielić z wami, chce abyście poznali trochę mego szalonego świata :D

Jak widzicie, blog nie jest jeszcze skończony (i urodą to on na pewno nie zachwyca), jednak postaram się wszystko uzupełniać na dniach :)

Jeśli macie propozycje odnośnie tego co mogła bym publikować na blogu, oprócz opisów sesji, proszę piszcie i informujcie w komentarzach :D 
O czym chcieli byście czytać, co mogła bym wam zdradzić, może będę w stanie doradzić wam odnośnie sprzętu czy obróbki waszych prac ;)

Więć zachęcam do przeglądania bloga, do jego czytania, a przede wszytskim do jego śledzenia! :D

Mam nadzieję, że jak na "pierwszy wpis" nie było tak źle ;) Oby wam się blog spodobał :)

Pozdrawiam serdecznie i do kolejnego wpisu ;)